Imię: Arenn Ród: Esquiva Wiek: 31 Poziom: 7- artysta Reputacja: Legion Darkinsa- znienawidzony ( 0 ) Aritia- przyjaciel ( 600 ) Leśna straż- przyjaciel ( 600 ) Wspólnota Kupiecka Avinionu w Odrodzonej Ralissie- brat ( 1000 )
Rasa: pół elf Płeć: mężczyzna Organizacja: Wspólnota Kupiecka Avinionu w Odrodzonej Ralissie Klasa: Kreatywność i kupiec/Płatnerz, kowal Wygląd: Długie, złociste włosy spadają na ramiona. Między głęboko osadzonymi oczami koloru błękitnego, znajduje się prosty nos. Pod nim znajdują się wąskie, czerwone usta. Ogólnie Arenn jest drobny i niski. Żywioł: Ogień
Zwierzę: tygrys Tickety: Złoto: 48.355sz
Broń: - Łańcuch Arenna ( obr. 80 ) Druga ręka: Młot żelazno-miedziany ( obr. 80 ) Broń własna: Długi zdobiony sztylet (Menam) (obr. 5) Ubranie: lekka żelazna zbroje z żywiołu ognia, eleganckie ubranie, zbroja z czarnego granitu ( na sobie),
Atak: 60+ 80= 140 Obrona: 50+ 150= 200 Szybkość: 36+ 60= 96 Czary: Kula ognia- poziom I. Mur ognia- poziom I Talenty klasowe: Zaangażowanie, perfekcja, hobby, perfekcjonizm, skupienie, druga profesja Talenty: walka sztyletem, pływanie, perswazja, jeździectwo, zmysł artystyczny, gibkość Zdolność specjalna: wizja- jest to opisane w poprzednich sesjach
Opis: Mama była bardzo zapracowaną kobietą - szczupłą i żywotną. Poświęcała swój czas nam i domostwu. Tato był silny, opalony od pracy na polu, która była jego głównym źródłem utrzymania. Czasami zdarzało mu się pracować przy wyrębie lasu - lubił to. Kiedy tato wracał z pracy w domu był już porządek po naszych (moich i brata) dziennych wygłupach, a nad kominkiem wisiał garniec z zupą. Tato nigdy nie narzekał na posiłek. Był bardzo przywiązany do budynku, w którym się wychował. Kiedy tato nie był zmęczony, prosiliśmy go o opowiedzenie jakiejś historii. Mama też zawsze słuchała, cerując przy tym nasze ubrania. Widziałem ten błysk w jej oku, kiedy patrzyła na tatę który gawędził. Bardzo go kochała. On odszedł pierwszy. Nie wrócił z pracy. Mama niedługo po nim. Zostawili nam dom, który sprzedaliśmy chcąc pozbyć się wspomnień i nie rozumiejąc jeszcze wtedy jak bardzo może go nam brakować. Dobrze, że miałem brata, któremu do dzisiaj mogę zaufać. Muriel i Liza. Zawsze staraliśmy się z bratem im zaimponować. Tego dnia mieliśmy znaleźć i zrobić dla nich coś pięknego na Dzień Matki Natury. One czekały na polanie, a my pognaliśmy w przeciwnych kierunkach, wtedy jeszcze nie wiedząc jak bardzo popłaca współpraca. Mieliśmy wtedy odpowiednio 11 i 9 lat. Mi udało się zrobić pierścień, a bratu wianuszek. Dziewczyny bardzo się cieszyły, dostałem wtedy po raz pierwszy buziaka w policzek. Siedząc z dziewczynami na polanie, za późno się zorientowaliśmy, że czas powrotu do domu już dawno minął. Dostaliśmy lanie, ale później leżąc w pokoju i uśmiechając się do siebie, wiedzieliśmy z bratem, że było warto. Całe życie spędziłem ćwicząc me umiejętności malarstwa i gimnastyki. W wieku 17 lat byłem już znany. Takie życie spasowało mi. Zarobiłem na tym nieco grosza. W tym okresie życia zamieszkałem u stryja w Sheathearts. Od czasu do czasu malowałem mu obrazy. Wtedy on mnie chwalił i zaczął uczyć czytania i pisania. Bez tego różne księgi były nieużyteczne. Po pięciu latach mieszkania ze stryjem, opuściłem jego domostwo. Dzięki pieniądzach wykupiłem sobie kwaterę z dwoma pomieszczeniami. W jednym z nich było piękne, miękkie i szerokie łoże. Przy nim znajdował się drewniany stoliczek, a na nim lampka naftowa. Okno było zasłonięte jedwabną zasłoną, ściany były pomalowane na czerwono. Vis a vis łóżka stała wiekowa szafa. Natomiast drugie pomieszczenie to był mój gabinecik. Nie było w mim okien, w suficie znajdowała się lampa. Ściany zielone. Jedynymi meblami było biurko i krzesło. I tutaj nie zabawiłem długo. Wróciłem do swych rodzinnych stron. Do małej malowniczej wioski. Spotkał się tam ze swym bratem- piratem. Żeglowałem wraz z nim przez dwa lata. Wtedy wiele się działo. Zatapialiśmy inne statki i kilka razy my sami byliśmy na skraju śmierci. Rabowaliśmy. *Życie pirata to niezła rzecz, ale wolę zostać na lądzie.* Gdy przepływali niedaleko akademii, pożegnałem ich i poszedłem w nieznane…
|